sobota, 28 grudnia 2013

A tymczasem, przed świętami...


Aby wnieść trochę świątecznej radości na stację kolejową w Chicago (dworzec Chicago Union Station), wspólnie z przewoźnikiem Amtrak postanowiliśmy stworzyć magiczne pianino, które w czasie rzeczywistym będzie współbrzmieć z naszymi pasażerami.


Takie rzeczy to chyba tylko na wielkich stacjach kolejowych w USA. Przed świętami.
I Boogie jest fantastyczne, i duety.
I trzeba przyznać, że muzyczna chwila jest urocza.






poniedziałek, 16 grudnia 2013

Jak kot na cztery łapy

Niedziela, przed godziną 14.
Jadę do znajomych. Opiekują się w weekendy chłopakiem na stałe przebywającym w domu dziecka. Ja go w niedziele uczę angielskiego.
Dochodzę do pasów w Alei Waszyngtona. To główna arteria prowadząca do Ronda i Stadionu Narodowego z Grochowa. Za stadionem i Mostem Poniatowskiego już Centrum.
Widzę, że zielone światło miga i już czerwone. Nie zdążę przejść na drugą stronę. Samochody na szerokiej ulicy jeszcze stoją; za kilka sekund ruszą. Z bocznej ulicy Saskiej wyskakuje w ostatniej chwili stary model Golfa.
Spoglądam na sygnalizację, na przycisk 'naciśnij – czekaj' – nie zawsze działają automatycznie. To ze dwie sekundy spojrzenia. Jest uruchomiony.
Nagle wielkie bum. Zderzenie – pomyślałem.
8 metrów ode mnie, widzę jakiś spory przedmiot odbijający się o jezdnię.
Ułamek sekundy i wszystko jasne. Huk to było uderzenie o asfalt. A w powietrzu leci dziecko i krzesełko z samochodu.
Drzwi samochodu otworzyły się na zakręcie. Dziecko wypadło razem z siedzeniem. Po uderzeniu i odbiciu, krzesełko poleciało w prawo a mały chłopiec w lewo.
Wyskoczyło dwóch kierowców stojących wciąż na czerwonym. Wyskoczył kierowca autobusu. Ojciec dziecka też.
Chłopiec był w szoku. Ale sam się podniósł i poleciał do samochodu. Ojciec i trzej mężczyźni podbiegli do niego. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Pewnie tylko jakieś siniaki.

A ja, razem z jedną kobietą tylko spojrzeliśmy na siebie. Bez słowa. Tak nas zamurowało.
Całe szczęście, że nie jechały samochody główną ulicą. Z naprzeciwka i po lewym pasie tego samego kierunku. Doszłoby do tragedii.
Dziecko się bawiło drzwiami?
Krzesełko było źle zamocowane?
Kierowca za szybko wyjechał z bocznej ulicy, możliwe, że w ostatniej chwili już na czerwonym chciał wskoczyć w Aleję Waszyngtona?
Zapewne wszystkie te trzy zdarzenia do kupy.
A samochód też swoje lata miał, taki Golf sprzed 15-20 lat...




czwartek, 5 grudnia 2013

Nigdy nie śpi i ściga dzieci

Film niezwykły. Czarna groteska.
Kinomani z całego świata mają żal do reżysera, za ten jeden film.Tylko jeden. Charles Laughton, wybitny angielski aktor tylko raz postanowił stanąć za kamerą.
Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania, film został uznany za kultowy, i stał się jednym z najważniejszych, nie tylko w osiągnięciach z lat 50-tych.

Moje filmy 28/40

Noc łowcy” - „Noc myśliwego” ( The Night of The Hunter – na podstawie powieści Davida Grubba) – USA 1955, reż.: Charles Laughton

Obsada: Robert Mitchum, Shelley Winters, Lillian Gish, Billy Chapin, Sally Jane Bruce

W czasie Wielkiego Kryzysu, w więziennej celi spotykają się dwaj osobnicy. Pastor Powell ( Robert Mitchum jako wędrowny kaznodzieja) oraz Ben Harper. Pierwszy ma wyrok 30 dni za kradzież, drugi oczekuje na wyrok śmierci.
Harper dokonał zabójstwa i kradzieży. Pieniądze, 30 tys. dolarów ukrył w lalce swojej córki. W nocy, przez sen, mamrocze o tym, naprowadzając pastora na trop. Ten, po odsiedzeniu kary, postanawia odnaleźć rodzinę i oczywiście zabrać pieniądze. Nie wie jednak dokładnie gdzie pieniądze z rabunku są. Wie o tym tylko starszy o parę lat brat dziewczynki.
Kaznodzieja dociera do miejsca, poślubia wdowę i zaczyna się poszukiwanie łupu. Kiedy kobieta orientuje się wreszcie w zamiarach nowo przybyłego, ten ją zabija. Terroryzuje dzieci, już wie o lalce.
W ostatniej jednak chwili, rodzeństwo ucieka przed nim. Wsiadają do łódki i odpływają. Mitchum niczym myśliwy za zwierzyną, podąża za nimi, wcale się nie spiesząc – pewny sukcesu. Rozpoczyna się najpiękniej sfilmowana scena filmu – ucieczka, pobyt w domku, nocowanie na strychu obory. Wszystko z oddechem łowcy na plecach.
Obraz na te kilka minut staje się wręcz surrealistyczny. Nocny sen, dzieci na sianie, w tle księżyc i jeździec pojawiający się dla nich niespodziewanie, z upiorną piosenką na ustach ( Leaning, leaning, safe and secure from all harm.
Leaning, leaning, leaning on the everlasting arms).

Jedną z ważniejszych scen filmu jest również prowadzony monolog-kazanie przez profetycznego Powella. Ma on na palcach lewej dłoni wytatuowany napis 'nienawiść' – HATE, na prawej dłoni zaś 'miłość' -LOVE. Ściska dłonie i prowadzi rozprawę o nieskończonej walce tych dwóch sił.

Garbicz i Klinowski o tym niezwykłym obrazie piszą tak:
To legendarny film, wspominany z nabożeństwem przez prawdziwych amatorów kina. Zachwycający surrealistów, marzycieli i wszystkich ludzi wrażliwych na poezję, wielowarstwowość znaczeń, magię halucynacyjnego stylu wizualnego.
To rarytas dla wtajemniczonych.

Fabuła filmu nie pozwala domyślić się nawet w przybliżeniu, jak wygląda film. Nie da się go również określić jednym uniwersalnym terminem. Film jest bowiem splotem komedii makabrycznej i obrazu atmosfery, ironicznego moralitetu i thrillera, a przede wszystkim – najdoskonalszym ekranowym ekwiwalentem opowieści E.T.A. Hoffmanna i baśni braci Grimmów”

Oto fragment tego przecudnego obrazu.
Ucieczka dzieci na dryfującej łódce.
I ten surrealistyczny, piękny obraz nocnych wydarzeń. Całość zasługuje na uwagę, a dokładnie kadry od 5 minuty.

Wejście do chaty, przejście obok krów, wspinaczka po drabinie, noc, sen, szczekające psy, pobudka i nagle pojawia się...