Postanowiłem
nakręcić film dokumentalny.
Nie
jest to pierwsze podejście, a właściwie nie będzie to pierwszy
dokument jaki wyszedł przy współpracy mojego ramienia. Ale o tym
na końcu.
Na
razie wiem tyle, że dokument będzie obrazem jednego dnia z życia
mieszkańców Warszawy. Zacznie się wieczorem, przed snem i zakończy
dnia następnego.
Warszawa
to miasto w którym mieszkam, to miasto które kiedyś bardzo
lubiłem, miasto jeszcze wciąż magicznych miejsc, jednak coraz
bardziej niszczące swoją historię wspaniałych zakamarków,
kapitalnych chwil, ludzi.
I
dlatego, by trochę zachować moje wspomnienia, film częściowo
będzie czarno-biały.
Najważniejsze
to miasto, ludzie i muzyka. Uczciwie się przyznam, że muzyka jest o
ten szczebelek wyżej od filmu w moich zainteresowaniach.
Utwory
jakie się pojawią, mają dokładnie pasować do sytuacji, ich treść
ma być związana z obrazem na klatkach. Ale czy to się uda? To
trudna praca, zważywszy na pomysł piosenek z lat 60-tych, po
angielsku.
Chciałbym,
aby w filmie pojawili się moi przyjaciele, ci sami którzy w 1992
roku gościli na naszym wspólnym obrazie, którzy wtedy byli
współautorami. Bo i uczestniczyli, i zajęli się montażem
wykorzystując dostępne urządzenia, trochę kręcili i jak wszyscy
dawali pomysły.
Ale
tylko jako postaci drugoplanowe. Reszta to zwykli mieszkańcy.
Na
pewno będzie scena wieczorna, przed snem.
Zdecydowanie
pojawi się, rankiem, przedszkole i mamy odprowadzające swoje
pociechy.
Będzie
Praga i Grochów. Okolice Teatru Ateneum, Stawy Kacze w Parku
Skaryszewskim, Blikle na Nowym Świecie.
Ambasada
Szwajcarii, koniecznie tyły Nowego Światu. Taka piękna, znana
ulica, ale to co ukrywa na zapleczu to po prostu rarytasik.
Będzie
dworzec, pociągi, może i kasztany, zielone akacje?
Dotrę
do składu węgla na Pradze Południe. Również nasypy przy
Wschodniej, od strony Centrum. Dawne kino 'Iluzjon', i jakiś klub (
jest taki, gdzie rozbrzmiewa muza dawnych lat).
Pokażę
miejsce, które opisywałem, które we śnie pojawiało się przez
lata.
Pomysłów
jest wiele, miejsc sporo, wybór nie będzie łatwy.
Myślę,
że z niewielką pomocą przyjaciół wszystko się zakończy udanie.
A
może ktoś coś podpowie?
Mój
przyjaciel, najbliższy memu sercu, Piotr, wiele lat temu, brał
ślub.
Postanowiliśmy
uczcić to nagraniem filmowym. Pomysł przerodził się w wielką
zabawę, wyzwanie, doświadczenie. Oprócz samej uroczystości,
początkowo pojawiły się 'wstawki' muzyczne. Następnie ujęcia z
Warszawy. Sceny z naszym udziałem. Pojechaliśmy na Pragę i tam
nagrywaliśmy. Po kolejnych pomysłach, koniecznym okazało się
odwiedzenie ogrodu zoologicznego. Małpy były niezbędne do
kolejnych scen.
Ze
starym samochodem i świecącymi butami, Paweł przerodził się w
gangstera z lat 50-tych.
A
wielką kamerą wzbudzaliśmy zainteresowanie na ulicach miasta, w
tramwajach, przed kinem 'Muranów'. Ludzie myśleli, że to ekipa
filmowa, która kręci film fabularny czy serial.
Niestety...
Film
zaginął...
Albo
prawdopodobnie zaginął... Albo nie będziemy mogli go obejrzeć
więcej...
Bo
to była … no, zła kobieta była...
Dziś
jest już druga, szczęśliwy związek, wspaniałe chwile.
Wtedy,
po kilku latach, pewnego dnia, w domu okazało się, że brakuje
wielu rzeczy. Pozabierała to co uważała że jest jej, a to co nie,
też z tragarzami wyniosła. Mieszkanie zrobiło się prawie
puste po powrocie z pracy.
Kaseta
z nagraniem też poszła w …
Po
rozwodzie, chciałem odzyskać film, argumentując nieporadnie, że
to ja go nakręciłem.
Ale
że był prezentem wspólnym, pomysł okazał się słabą kartą
przetargową. Nie zrobiłem kopii niestety.
Przyjaciel
poprosił mnie bym nie reagował, nic na siłę, bym nie robił
żadnych awantur.
Machnął
ręką, ale to machniecie było z pewnością formą ustąpienia
niźli poddania się.
Widuję
jego byłą co jakiś czas. Mieszka niedaleko ode mnie.
Zapewne
nie wszystko pamiętam z tego co było 20 lat temu. Młode chłopaczki
i kamera i film.
Chętnie
bym sobie przypomniał, a kierunek odzyskania okazuje się być tylko
jeden. Niestety...
Scenka
przy przedszkolu - ciśnie mi się ten kawałek. Pamiętam jak ja się
witałem, jak zauważyłem znajomą koleżankę, którą odprowadzała
jej mama:
Scena
w klubie wieczorem to natomiast 'Hit the Road Jack' ( tekst pasuje do
czegoś innego, ale co tam).
W
sumie to przecież muzyka. O wiele bardziej interesuje mnie to co się
dzieje w klubie, na parkiecie, przy stolikach. Rozumiem, że to
fragment filmu fabularnego. Ale wcale tak nie musiało być. Posłużę
się tym nagraniem dla ukazania mojego spojrzenia.
Pierwsza
scena jak najbardziej poprawna. Z daleka widok na scenę, na
tańczące pary. Niestety obraz jest daleko w przodzie. Widać, że
przy początkowych dźwiękach muzyki, chór już śpiewa.
Najlepszym
aktorem tych 2 minut, jest czarnoskóra dziewczyna, w okularach i
białych rękawiczkach. Pojawia się na początku w ułamku sekundy,
a na dłużej, przez 3 sekundy pomiędzy 1:21 a 1:23.
Aż
się prosi by zatrzymać ją w kadrze na dłużej. Jest śliczna,
porusza się kapitalnie w rytm muzyki. Bawi się fenomenalnie. Najlepsze co jest dla mnie w tych 2 minutach, cudowna radość tańca.
I
gdybym ja kręcił, to właśnie goście klubu byliby
pierwszoplanowymi postaciami.
W
dokumencie nie interesowałoby mnie pokazywanie chóru i piosenkarza.
Wiem że film to cały Ray Charles. Jego twórczość. Mnie chodzi o
coś innego.
Świetny
jest kolejny tancerz, w białym smokingu. Tańczy rewelacyjnie –
pierwsze sekundy nagrania i dalej o 0:28. Dwie pary, on z partnerką po
prawo.
Kolejna
para, to ta w kilku scenach z pierwszego planu, zwłaszcza kobieta,
dobrze prowadzona przez partnera.
Za
mało kamery na śpiewających i ruszających się przy stolikach, za
balustradą.
Kelnerów
widać z daleka, ale jakże ciekawy to byłby pomysł, gdyby w rytm
muzyki wkomponowac ich, poruszających się wśród tańczących i
gibających się przy stolikach.
Dziewczyny
na środku parkietu, z białymi chusteczkami. To kwintesencja tańca,
punkt dla mnie szczególny. Wyobrażam sobie, że większość
klubowiczów bawi się świetnie i sama rozkręca nie tyle do muzyki
ile do liderów tańca i zabawy, a te dziewczyny takimi są.
Pomysł
z kręceniem sali zza chóru i zespołu do naśladowania.
Aż
chce się dać zbliżenie na perkusistę a zwłaszcza na
kontrabasistę, w chwili 1:01 gdy Ray śpiewa: „Now baby, listen
baby, don't ya (u) treat me this a-way; 'cos (cause) I'll be back on
my feet some day”.