Dwa
sny tej samej nocy. W obydwu ta sama osoba, dziewczyna którą znam.
Pierwszy
dzieje się za lat 10. W mieszkaniu. U naszego boku córka, która
ledwo co poszła do szkoły, do pierwszej klasy.
Zostajemy
w domu sami i dochodzi do kłótni. Od wymiany poglądów, do
pyskówki i pięści. A że dziewczyna w kaszę nie daje sobie
dmuchać, przywaliła mi ostro w nos. I jeszcze dosunęła kilka
razów w brzuch. Nie chciałem walczyć z nią, więc się osunąłem
na ziemię. Pokrwawiony spojrzałem jej w oczy i powiedziałem:
'Dosyć. Wynoś się stąd”.
Drugi
sen tuż nad ranem, ale bardziej wyrazisty.
I
to w tym śnie nastąpiła rzecz niespotykana dla mnie.
Ta
sama dziewczyna, dzisiaj. Spotkanie na mieście, gdzieś wchodzimy do
knajpki. Przepuszczam ją i oglądam sobie. Obserwuję biodra, włosy
– i myślę, że mi się nie podoba. Już nie jest taka jak kilka
miesięcy temu. Widzę niedoskonałości, biodra szerokie, włosy
tłuste, w ogóle jakaś dziwna.
I
nagle, po raz pierwszy świadomie we śnie, zaczynam myśleć. Bo do
tej pory byłem jakby obserwatorem, przyjmowałem to co się ukazuje,
bez jakiegokolwiek wnikania, z przeświadczeniem, że tak ma być –
a ja sam mam tylko dostrzegać i zapamiętywać.
Mówię
sam do siebie, że przecież to nie tak, że chyba nie widzę tego co
jeszcze niedawno było takie śliczne, że dzieje się coś złego.
Mówię do dziewczyny ( która się nie odwraca) abyśmy się cofnęli
kilka kroków. Chcę zmienić to wszystko.
I
cofam sen, wracam do chwil sprzed paru minut.
To
niewytłumaczalne wrażenie, ale cofamy się, czas się cofa, widzę
wszystko jak w puszczonym do tyłu kadrze filmowym.
I
po chwilach już normalnie, prawidłowo. Dziewczyna jest urocza,
podoba mi się. Jest taka ładna jak w rzeczywistości.
Myślę,
że to najsilniejsze przeżycie senne – nie licząc tego co się
zdarzyło gdy miałem lat około 12.
Wtedy
w czasie hipnagogii pojawiały się wizje, jakby żywcem wyjęte ze
świata figur geometrycznych, możliwe że przypominające figurę
kwiatu Merkaby. Tyle, że rozchodzącą się, rozbłyskującą a
wciągającą do środka. Najprzeróżniejsze kolory, kształty.
Te
światła entoptyczne, pojawiające się, co zrozumiałe, bez użycia
jakichkolwiek substancji psychoaktywnych – trwały około dwóch
tygodni. I tylko w jednej określonej pozycji ułożenia ciała.
Jako
młody chłopiec dostrzegłem to natychmiast – przy każdej próbie
zmiany ciała, doznania zanikały. Więc powracałem do poprzedniego
ułożenia z nadzieją na powrót do 'stanu granicznego'. Bardzo tego
chciałem, i o dziwo za każdym razem 'przedsionek snu' pojawiał się
od razu.
To
były niezwykle silne przeżycia, które nigdy więcej się nie
pojawiły. Siła tych obrazów, a zwłaszcza siła która mnie
wciągała była tak mocna a zarazem tak piękna, swobodna,
uspokajająca – że wtedy chciałem być tylko w tym stanie.
Przypomniałem
sobie teraz, że istniała jeszcze jedna zależność – a
mianowicie wyobrażenie pewnej sytuacji, bardzo silne – jednak nie
potrafię sobie teraz przypomnieć o co chodziło. Zapewne potrzebna
chwila wyciszenia by ta myśl wróciła.
Ciało
było ułożone na prawym boku, nogi podkurczone, lewe udo ułożone
wyżej niż prawe, głowa schylona – coś podobnego do pozycji
embrionalnej. Jednak prawa ręka całkowicie wysunięta przed siebie,
wyprostowana. Lewa dłoń pod szyją.
I
właśnie w tej pozycji pojawiały się wizje. 'Odzyskiwałem' je
nawet po zaniknięciu, kiedy na chwilę kładłem się na plecach.
Patrząc na wszystko co mnie spotkało w życiu - znajomości, miłości,
przyjaźnie, sny prorocze, sny dziwne, sny piękne – spełniające
marzenia, chwile wyjątkowe, z ukochaną osobą, nawet te trzy teorie
które odkryłem w Londynie po zapaleniu i wypaleniu prawie całego
papierosa wypełnionego trawką i po tych kilku godzinach kiedy nie
mogłem dojść do siebie – to powiem tak:
Nawet
gdyby to wszystko zebrać do kupy – to te dwa tygodnie w hipnagogii
wiele lat temu były najpiękniejsze. Nigdy potem nie czułem się
tak wspaniale, taki uspokojony, szczęśliwy. To było niesamowite
przeżycie, które pomimo prób już się nie powtórzyło.
Po
kilku nerwowych dniach, wreszcie wszystko udało się.
To
miejsce będzie kontynuacją pisania, rozpoczętego prawie 4 lata temu
na innym portalu.
Poprzedni
blog został zablokowany przeze mnie, ale nie skasowany. Powoli
postaram się go przenieść na blogspota, gdzie ma swoją dawną
kopię.
Przyczyny zablokowania są dwie.
Zamiar
połączenia z gmailem, co pozwoli mi na większą elastyczność
działania. Chciałem to zrobić już od dawna.
Sprawa
pewnej blogerki, która od kilku tygodni upajała mnie jak i innych
wymyślonymi historiami. Dotarłem do starego jej pisania, do
dyskusji na FB, kiedy kilka kobiet odkryło jej oszustwo – i nawet
zastanawiało się nad skierowaniem sprawy przeciw niej, za kradzież
zdjęć cudzych dzieci i wykorzystywanie ich jako jej własnych. Oraz
na portal dla młodych mam, lub też mam oczekujących – gdzie
pisała te same bzdury co na blogu i okłamywała każdego.
Po
kilku dniach miałem podejrzenia, później już pewność.
O
wielkości człowieka świadczy też przyznanie się do winy i
przeproszenie. Mnie przeprosiła, ale dopiero jak ja ujawniłem
prawdę i długo namawiałem ją do wypowiedzenia słów – już bez
żadnych kłamstw, od 2 lat...
Ale
z innymi tak nie postąpiła, zamiast uczciwie powiedzieć jak jest,
przeprosić za celowe wprowadzanie w błąd, za każdy dzień oszustw
– po prostu zamknęła bloga i przeszła nad tym do porządku
dziennego.
A
tak się nie robi. Trzeba mieć odwagę, by i tym którzy ją
wspierali, rozmawiali, mieli kontakt, cieszyli się jej życiem i też
współczuli – tym wszystkim spojrzeć w oczy i poprosić o
zapomnienie, w kilku prostych słowach przeprosin.
Ja
nie potrafię ponownie zaufać takiej osobie, dlatego też zerwałem
wszelkie kontakty. Mam też i obecnie wiele swoich problemów, i nie
mam zamiaru ciągle wysłuchiwać tej samej pieśni.
Mogę
nawet zrozumieć, ale nie muszę już w żadnej znajomości
uczestniczyć i od tego co było stanowczo w Święta się oddaliłem.
Blog
obecny nie jest pokazywany w wyszukiwarkach Yahoo, Start, Bing. Jest
w Google, ale trzeba wpisać poprawnie tytuł (specjalnie
poprawnie:))
Zaprosiłem
do czytania właśnie Was, szanowne Czytelniczki. I Wasze blogi
umieściłem jako ulubione. Pozostało wolne miejsce dla jednego
rodzynka – Kminka, który podobno niedługo będzie nas raczyć
swoimi zdjęciowymi opowieściami.
Będzie
mi miło jeśli będziecie mnie odwiedzać, jak to miało miejsce do
tej pory.
Zawsze
byłyście, jesteście i będziecie mile u mnie widziane:)
...nikt
nie zabrania polecić nowego bloga; a nawet więcej - stary odnośnik
– bez...ten years after... zastąpić aktualnym.
Uściski
wielkie i na miłe chwile powitania piosenka, która wpadła dziś
jako pierwsza w oko.