Niedziela,
przed godziną 14.
Jadę
do znajomych. Opiekują się w weekendy chłopakiem na stałe
przebywającym w domu dziecka. Ja go w niedziele uczę angielskiego.
Dochodzę
do pasów w Alei Waszyngtona. To główna arteria prowadząca do
Ronda i Stadionu Narodowego z Grochowa. Za stadionem i Mostem
Poniatowskiego już Centrum.
Widzę,
że zielone światło miga i już czerwone. Nie zdążę przejść na drugą stronę.
Samochody na szerokiej ulicy jeszcze stoją; za kilka sekund ruszą.
Z bocznej ulicy Saskiej wyskakuje w ostatniej chwili stary model
Golfa.
Spoglądam
na sygnalizację, na przycisk 'naciśnij – czekaj' – nie zawsze
działają automatycznie. To ze dwie sekundy spojrzenia. Jest
uruchomiony.
Nagle
wielkie bum. Zderzenie – pomyślałem.
8
metrów ode mnie, widzę jakiś spory przedmiot odbijający się o
jezdnię.
Ułamek
sekundy i wszystko jasne. Huk to było uderzenie o asfalt. A w
powietrzu leci dziecko i krzesełko z samochodu.
Drzwi
samochodu otworzyły się na zakręcie. Dziecko wypadło razem z
siedzeniem. Po uderzeniu i odbiciu, krzesełko poleciało w prawo a
mały chłopiec w lewo.
Wyskoczyło
dwóch kierowców stojących wciąż na czerwonym. Wyskoczył
kierowca autobusu. Ojciec dziecka też.
Chłopiec
był w szoku. Ale sam się podniósł i poleciał do samochodu.
Ojciec i trzej mężczyźni podbiegli do niego. Na szczęście
wszystko skończyło się dobrze. Pewnie tylko jakieś siniaki.
A
ja, razem z jedną kobietą tylko spojrzeliśmy na siebie. Bez słowa.
Tak nas zamurowało.
Całe
szczęście, że nie jechały samochody główną ulicą. Z
naprzeciwka i po lewym pasie tego samego kierunku. Doszłoby
do tragedii.
Dziecko
się bawiło drzwiami?
Krzesełko
było źle zamocowane?
Kierowca
za szybko wyjechał z bocznej ulicy, możliwe, że w ostatniej chwili
już na czerwonym chciał wskoczyć w Aleję Waszyngtona?
Zapewne
wszystkie te trzy zdarzenia do kupy.
A
samochód też swoje lata miał, taki Golf sprzed 15-20 lat...
Po takim zdarzeniu mały może zostać w przyszłości kaskaderem :) Czasem trzeba mieć trochę szczęścia.
OdpowiedzUsuńkminek
Niech może zostanie premierem, który wyprowadzi ten kraj z mielizny?
OdpowiedzUsuńPrawda jest dziwniejsza od fikcji. Dobrze, że nic się dzieciakowi nie stało. Ale tak poza tym, taka filmowa scena.
OdpowiedzUsuńŻebym miał kamerę i wiedział, jak znalazł do mojego dokumentu.
UsuńSmacznego święconego karpia Jazz :)
OdpowiedzUsuńKminek