wtorek, 14 maja 2013

Nie lubię swojego miasta


Nie lubię swojego miasta.
Jest inne aniżeli kiedyś. Pewnie, ci którzy je znają powiedzą, że wypiękniało, kolorowe, ludzi więcej, więcej nowoczesności. Powstają nowe budynki, kompleksy biurowe, osiedla, kawiarnie, knajpy.
Pominę miejsca które lubię, może je opiszę innym razem. Są takie, całe mrowie – można się tak fajnie ukryć nagle, w takiej ciszy, głuszy...
Ja wolę jednak Warszawę z duszą, taką jaką miała jeszcze 30 lat temu. Pamiętam to dokładnie, zaobserwowane wszystko oczami młodego chłopaka, widoki i miejsca. Te które przetrwały i większość już nieistniejących.
Uwielbiam noc. Bardziej niż dzień. Jest wtedy dla mnie o wiele przyjemniej. Jeśli już miałbym oglądać to tylko w nocy. Jednak coraz bardziej to moje miasto mnie drażni.
Ludzie inni, miejsca zagubione. Nie czuję się tak dobrze jak kiedyś. Po prostu nie łapię tego wszystkiego. Możliwe, że to odzywa się sentyment – tu kiedyś było to, tam stało co innego...
Fakt, jest inaczej, neonów więcej, dla kogoś piękniej z pewnością w całej tej barwie ulicy, sklepów.
Ale powtórzę jeszcze raz. Nie czuję uroku tego miasta, jaki był dla mnie wyczuwalny dawniej. To miasto traci duszę.

Jest jednak coś, co mnie urzeka. I nigdy się nie zmieniło, jest niezmiennie cudowne, odkąd po raz pierwszy to dojrzałem i zrozumiałem, te lata temu.
To jedyna rzecz którą lubię w mieście jako całości.
Tylko wtedy moje miasto jest urocze, tylko wtedy zatrzymuję się, wciągam powietrze głębiej, lub też przyspieszam kroku by jak najwięcej dostrzec wokoło, by szybko wpaść w uliczki, w cienie kamienic pięknie odrestaurowanych.
Tylko wtedy lubię swoje miasto.
I tylko przez te 20-30 minut każdego wieczoru – wiosennego, mniej letniego, jesiennego. Ciepłego.
Wczoraj tego doświadczyłem. Najpierw ujrzałem piękne alejki w Ogrodzie Saskim z widokiem na Grób Nieznanego Żołnierza. A później samo Centrum i te minuty.
Te podświetlone kamienice, ludzie spacerujący, kupujący. Cała magia w czasie zapadającego zmroku.
To jest właśnie ta chwila. Teraz pojawia się tuż przed 21.
Zapadający zmrok. Już oświetlone wokoło, jeszcze nie jest ciemno na niebie. Każda chwila jest jakaś magiczna. Zawsze mi się podobał ten moment, odkąd sobie przypominam. Zawsze. Czuję się wtedy zupełnie inaczej. Lepiej. Bajkowo :)

Proszę nie zrażać się sekundami rozmowy. Dalej jest niezwykle sympatycznie i świetnie nakręcone. Brak porządnego filmu o zmroku, więc przejażdżka już wtedy, gdy zrobiło się ciemno.



4 komentarze:

  1. Nowa drużyna, nowe nadzieje :) Ech :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A tam nadzieje. Nadzieję to miał w 1934 Duńczyk na meczu. I żałował że nie pojechał na MŚ do Włoch:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli nie lubisz miasta, w którym mieszkasz, to masz spory problem. Jeśli przestałeś lubić miasto, w którym mieszkasz, to chyba tez masz problem. Ja w każdym razie Warszawę lubię.

    OdpowiedzUsuń