Nie
lubię swojego miasta.
Jest
inne aniżeli kiedyś. Pewnie, ci którzy je znają powiedzą, że
wypiękniało, kolorowe, ludzi więcej, więcej nowoczesności.
Powstają nowe budynki, kompleksy biurowe, osiedla, kawiarnie,
knajpy.
Pominę
miejsca które lubię, może je opiszę innym razem. Są takie, całe
mrowie – można się tak fajnie ukryć nagle, w takiej ciszy,
głuszy...
Ja
wolę jednak Warszawę z duszą, taką jaką miała jeszcze 30 lat
temu. Pamiętam to dokładnie, zaobserwowane wszystko oczami młodego
chłopaka, widoki i miejsca. Te które przetrwały i większość już
nieistniejących.
Uwielbiam
noc. Bardziej niż dzień. Jest wtedy dla mnie o wiele przyjemniej.
Jeśli już miałbym oglądać to tylko w nocy. Jednak coraz bardziej
to moje miasto mnie drażni.
Ludzie
inni, miejsca zagubione. Nie czuję się tak dobrze jak kiedyś. Po
prostu nie łapię tego wszystkiego. Możliwe, że to odzywa się
sentyment – tu kiedyś było to, tam stało co innego...
Fakt,
jest inaczej, neonów więcej, dla kogoś piękniej z pewnością w
całej tej barwie ulicy, sklepów.
Ale
powtórzę jeszcze raz. Nie czuję uroku tego miasta, jaki był dla
mnie wyczuwalny dawniej. To miasto traci duszę.
Jest
jednak coś, co mnie urzeka. I nigdy się nie zmieniło, jest
niezmiennie cudowne, odkąd po raz pierwszy to dojrzałem i
zrozumiałem, te lata temu.
To
jedyna rzecz którą lubię w mieście jako całości.
Tylko
wtedy moje miasto jest urocze, tylko wtedy zatrzymuję się, wciągam
powietrze głębiej, lub też przyspieszam kroku by jak najwięcej
dostrzec wokoło, by szybko wpaść w uliczki, w cienie kamienic
pięknie odrestaurowanych.
Tylko
wtedy lubię swoje miasto.
I
tylko przez te 20-30 minut każdego wieczoru – wiosennego, mniej
letniego, jesiennego. Ciepłego.
Wczoraj
tego doświadczyłem. Najpierw ujrzałem piękne alejki w Ogrodzie
Saskim z widokiem na Grób Nieznanego Żołnierza. A później samo
Centrum i te minuty.
Te
podświetlone kamienice, ludzie spacerujący, kupujący. Cała magia
w czasie zapadającego zmroku.
To
jest właśnie ta chwila. Teraz pojawia się tuż przed 21.
Zapadający
zmrok. Już oświetlone wokoło, jeszcze nie jest ciemno na niebie.
Każda chwila jest jakaś magiczna. Zawsze mi się podobał ten
moment, odkąd sobie przypominam. Zawsze. Czuję się wtedy zupełnie
inaczej. Lepiej. Bajkowo :)
Proszę nie zrażać się sekundami rozmowy. Dalej jest niezwykle sympatycznie i świetnie nakręcone. Brak porządnego filmu o zmroku, więc przejażdżka już wtedy, gdy zrobiło się ciemno.
Nowa drużyna, nowe nadzieje :) Ech :)
OdpowiedzUsuńA tam nadzieje. Nadzieję to miał w 1934 Duńczyk na meczu. I żałował że nie pojechał na MŚ do Włoch:)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię Warszawy
OdpowiedzUsuńJeśli nie lubisz miasta, w którym mieszkasz, to masz spory problem. Jeśli przestałeś lubić miasto, w którym mieszkasz, to chyba tez masz problem. Ja w każdym razie Warszawę lubię.
OdpowiedzUsuń